Rewizja, trzecia część o przygodach pewnej pani prawnik i jej podopiecznego, lub inaczej mówiąc praktykanta. Rzadko piszę o poszczególnych częściach serii gdyż nie lubię się powtarzać co do jakości czy stylu pisania ale w tym przypadku zrobiłem wyjątek. Jednym z powodów był fakt dość dużej płodności pisarza w kwestii wydawania nowych dzieł. Z drugiej jest to spowodowane swoistym stwierdzeniem, że przecież to Polski twórca i trzeba jakoś to podbić. Mimo iż niezbyt podobają mi się niektóre wątki oraz decyzję podjęte w "Rewizji", to jestem w stanie je sobie wytłumaczyć. Oczywiście jestem ciekaw kolejnych tematów z cyklu Chyłka & Oryński, ale trzeba je dawkować by przejadła się. Ogólnie książka trzyma poziom poprzednich tomów i jeśli oczekujecie lektury napisanej przyjaznym językiem i akcji w każdym jej momencie to nie pożałujecie dania jej szansy.
P.S.: Ostatnio jest pewna nagonka na autora. Za to, że przybrał szwedzki pseudonim i napisał coś niezgodnego z prawdą. Ale pamiętajcie, że to twórca i on NIE MUSI każdej swojej książki opierać w 100 % na faktach, gdyby tak było pisałby biografie czy coś w tym stylu (zdaje sobie sprawę, że ten gatunek również ma pewne podkoloryzowanie faktów). Większość tego całego szumu robią osoby zazdrosne o ilość książek które wydał (notabene jest ich dużo), i próbują wymusić coś co w języku marketingowym nazywane się "nasyceniem rynku", a nawet "przesyceniem". Jednak takim sposobem tylko napędzają mu większą popularność i osoby które dotychczas omijały jego twory myślą "zobaczymy o co tyle szumu".
Dodatek w wersji audio:
P.S.: Ostatnio jest pewna nagonka na autora. Za to, że przybrał szwedzki pseudonim i napisał coś niezgodnego z prawdą. Ale pamiętajcie, że to twórca i on NIE MUSI każdej swojej książki opierać w 100 % na faktach, gdyby tak było pisałby biografie czy coś w tym stylu (zdaje sobie sprawę, że ten gatunek również ma pewne podkoloryzowanie faktów). Większość tego całego szumu robią osoby zazdrosne o ilość książek które wydał (notabene jest ich dużo), i próbują wymusić coś co w języku marketingowym nazywane się "nasyceniem rynku", a nawet "przesyceniem". Jednak takim sposobem tylko napędzają mu większą popularność i osoby które dotychczas omijały jego twory myślą "zobaczymy o co tyle szumu".
Dodatek w wersji audio:
Komentarze
Prześlij komentarz
Ta sekcja należy do Was. Zostawcie ślad po sobie ;)